SUKCES
To jest cena sukcesu. Jak jest ona wysoka zależy tylko od ciebie.
To czy będziesz trząsł portkami, czy potraktujesz wyzwanie jako immanentną część projektu i przejdziesz nad nim do porządku rzeczy zależy przede wszystkim od tego czy w przeszłości rodzina wspierała twoje samodzielne próby poznawania świata. Jeśli tak, to pewnie wychodzenie ze strefy komfortu nie jest dla ciebie przełomem. Wszędzie czujesz się bezpiecznie. Co więcej, dreszczyk emocji działa na ciebie stymulująco. Natomiast, jeśli jako dziecko często słyszałeś krzyki rodziców, żywiono cię nakazami i zakazami, krytykowano – spodziewaj się, że nie będzie łatwo. Na pociechę dodam, że im trudniej coś osiągnąć, tym wartość dokonań większa.
W momencie podjęcia decyzji o wyjściu poza swój bezpieczny świat, musisz zrobić jeszcze jedną rzecz: zaakceptować swój strach. Strach ten automatycznie budzi się w nas, kiedy zdamy sobie sprawę z faktu, że za chwilę opuścimy nasze komfortowe podwórko. I tu jest pies pogrzebany.
Pracujemy nad strefą komfortu przez lata. Wszyscy chcemy się czuć kochani, szanowani.. A tu nagle nasz emocjonalny dorobek trzeba porzucić i wkroczyć na wielce niepewny teren. Niewielu się na to zdobywa. Jednak marzenia czasem są silniejsze niż nasze przywiązanie do wygody i zdobytej pozycji społecznej.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o wyjściu ze sfery komfortu wydawało mi się, że to nic prostszego. „Wielkie mi halo, zrobić coś, czego wcześniej nie robiłam. I o tym pani pisze pracę? Że niby to jakieś wyzwanie? Koń by się uśmiał”.
Ale co to naprawdę oznacza, proszę konia? Ano, że wystawiamy się na niezbyt przyjemne sytuacje. Wkraczając w nieznane sobie rewiry możemy narazić się na śmieszność, odrzucenie, krytykę i parę innych dramatycznych przeżyć, począwszy od niemiłej obsługi pani w okienku a na wyśmianiu projektu przez potencjalnego inwestora skończywszy.
Różne sytuacje, różnie przez nas samych odbierane. Łączy je wspólny mianownik: nasze kiepskie samopoczucie. Jeśli pomimo krzywego spojrzenia pani urzędniczki, pomimo utraty głównego sponsora – idziemy dalej, to znak, że utrzymujemy stały kurs na sukces. I nieważne jest, co myślą inni, ani jak oni postąpiliby w tej sytuacji. Ważne jest, co jest w naszej głowie i jak oceniamy dany ruch. Jeśli wydaje nam się, że zrobiliśmy milowy krok, to nie ma co do tego żadnych wątpliwości –
ZROBILIŚMY GO.
Tutaj my jesteśmy najwyższą instancją oceniającą.
Świat się może przyglądać i przyklasnąć lub nie, ale my wiemy najlepiej ile nas to kosztowało.
Zapraszamy do zapisania się na naszego newslettera,